
Tegoroczne święta na pewno będą inne…
ale pierniczki mogą być takie same.
Przy stole nie spotkamy się w dużym rodzinnym gronie, ale to nie znaczy, że musimy zrezygnować ze wszystkiego i nic nie robić. Siedzimy w domach, mamy więcej czasu na wypieki i zaplanowanie potraw, aby nie marnować jedzenia i nie narobić się za dużo przed samymi świętami. Pieczenie pierniczków teraz wprowadzi nas w świąteczny nastrój, a zapach przywoła piękne wspomnienia.
Zapach pierników u nas gości już od listopada, uwielbiamy je podjadać do kawy i herbaty.
W tym roku nie zdążyłam ich nawet do końca ozdobić… i już ich nie ma. Zrobimy chyba jeszcze jedną porcję, bo świetnie smakują i można je jeść od razu. Te pierniczki dobrze się przechowują- zawsze dobrze je mieć- można je upiec jednego dnia, innego udekorować i schować do słoika lub puszki.


Trochę można ukryć, jeżeli musicie mieć pierniki na święta, a w domu macie łasuchów. Ja nie trzymam ich do Wigilii – cieszymy się nimi w oczekiwaniu na Pierwszą Gwiazdkę. Spróbujcie zjeść je przed Świętami – zdecydowanie lepiej smakują, a cynamonowo-korzenny pierniczek rozpływa się w ustach i przywołuje wspomnienia.
Tutaj znajdziecie moją poprzednią wersję przepisu:
Pierniczków nadszedł czas
Poniżej zmodyfikowany przepis w wersji bezglutenowej– zaskakująco łatwy i przyjemny w wykonaniu. Pierniczki są niezwykle miękkie, aromatyczne i rozpływające się w ustach. Wykonanie i dekorowanie opisane są w powyżej wymienionym poście.
- 220 g masła
(ja dodaję bez laktozy) - 1/2 szklanki cukru pudru
- 1 szklanka miodu
- 4 jajka
- 4 szklanki mąki bezglutenowej typu CAKE
- 4 łyżki kakao
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia bezglutenowego
- 3 łyżki przyprawy do piernika
- 1/4 łyżeczki pieprzu zmielonego
- szczypta soli
- 150g cukru pudru
- 50g likieru migdałowego
(lukier wg uznania – może być też cukier puder i cytryna)
Składniki delikatnie podgrzewamy i mieszamy.


